30 października 2015

Cydr - #25 Coś fajnego!

Na wstępie zaznaczę oczywiście, że alkohol mogą spożywać jedynie osoby pełnoletnie!

Cydr to jest świetna rzecz! Nie piwo, nie wino, nie okropna wódka. A właśnie cydr! Oczywiście inne alkohole też zdarza mi się pić. Nie mówię przecież, że zamykam się jedynie na jeden rodzaj. Sęk w tym, że cydrów nie pijałam, a ich odkrycie było dla mnie bardzo pozytywne!

Cydr smakuje trochę jak smakowe piwo, ale dużo lepiej! Jest świeży i orzeźwiający. Często smakowe piwa mają niestety to do siebie, że smakują bardzo sztucznie... A cydr smakuje po prostu jabłkiem! I to różnym rodzajem jabłka, bo są cydry też z antonówek, z miodem, z sokiem malinowym. Chociaż taki standardowy i tak jest wspaniały. Nie jest to wysokoprocentowy napój, co oczywiście jest zaletą, jeśli pije się dla czystej przyjemności i delektowania się smakiem.

Nie będę się tu długo rozwodzić nad tym doskonałym napojem, ale polecam go spróbować. Nie wskażę żadnej konkretnej marki, bo nie mam swojej ulubionej. Trzeba samemu rozejrzeć się i znaleźć taką, która nam najbardziej pasuje. Myślę, że Cydr nada się idealnie w okresie jesiennym jako towarzystwo na wieczorne ploteczki. :)

Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

26 października 2015

Polecę dziś ciekawy film - październik

Październik był dla mnie zdecydowanie miesiącem komedii. I to wyjątkowo wszystkie były całkiem fajne!

Agentka

Pierwszym filmem tego miesiąca jest Agentka, czyli komedia akcji. W rolach głównych Melissa McCarthy, Jason Statham i Jude Law. Tytułowa agentka to kobieta, która zazwyczaj pracuje za biurkiem w CIA pomagając innym agentom. Tym razem jednak sama zgłasza się do supertajnej misji. Nie jest świetnie wysportowana i nie wygląda zbyt profesjonalnie, dlatego spotykają ją różne nieprzyjemności, z czego wynikają oczywiście zabawne sytuacje.
Uwielbiam filmy z Jason'em Statham'em i właśnie na takie coś miałam ochotę. Agentka co prawda nie ma tyle testosteronu, jak inne produkcje z tym aktorem, ale to nie jest wcale minus. Chociaż sam Statham był w swoim żywiole, a jego postać jest rewelacyjna. I to właśnie dla niej zdecydowanie warto zobaczyć ten film. Ale ja ogólnie oceniam Agentkę pozytywnie, bo spędziłam przy niej miłe chwile, naprawdę mnie rozbawiła.

Polowanie na drużbów

W gruncie rzeczy to dość smutny film - główny bohater bierze ślub, ale nie ma żadnych przyjaciół, którzy mogliby zostać jego drużbami. Nawet jednego... Jego narzeczona z kolei jest popularna, dlatego chciałaby, żeby wesele było duże, a para młoda miała po 7 przyjaciół obok siebie. Przyszły pan młody musi natychmiast coś wykombinować i zgłasza się do profesjonalisty - faceta, który udaje drużbów na ślubach i weselach. Problem w tym, że mężczyzna jest jeden, a skolekcjonowanie całej grupy przyjaciół okazuje się niezwykle trudne. Rozpoczyna to szereg zabawnych sytuacji, bo nowi „przyjaciele” są niezwykle ciężcy do ogarnięcia. ;)
Polowanie na drużbów to naprawdę całkiem fajna komedia, w dodatku, jak się okazuje, z jakimś przesłaniem. Polecam ten film na wieczór, szczególnie w gronie znajomych.

Ekipa

Ekipa, czyli panowie ze świetnego serialu z plejadą gwiazd powracają! Oglądałam dawno temu serial Ekipa, który co prawda ostatnie sezony miał trochę słabsze, ale w ogólnym rozrachunku i tak był bardzo dobry.
Ekipa to przyjaciele towarzyszący stojącemu im na czele Hollywoodzkiemu aktorowi Vincentowi Chasowi. Wśród nich jest jego agent, brat, menadżer oraz świetny kumpel. Razem stawiają czoła Hollywoodzkim produkcjom filmowym i tamtejszym imprezom. Chociaż nie wszystko jest miłe i kolorowe Ekipa jest zdecydowanie komedią. Film przypadnie najbardziej do gustu głównie fanom serii, którzy ze zniecierpliwieniem czekali na jego premierę. Ale seans może być też pretekstem do zapoznania się z serialem. Muszę dodać, że w Ekipie występuje genialna postać - agent Ari Gold to osoba, która powinna dostać własny serial (coś jak Saul z Breaking Bad; ale Ari jest od niego dużo genialniejszy). Dla niego warto zobaczyć cały serial.

Gorący pościg

Komedia akcji z dwiema kobietami w roli głównej - nieogarniętą policjantką (Reese Witherspoon) i najgorętszym świadkiem koronnym (Sofia Vergara). Panie mają przed sobą długą i niebezpieczną wyprawę. Ale kto, jeśli nie one, miałby dać radę? W końcu w zanadrzu mają różne kobiece triki, którymi mogą rozbawić do łez niejednego złoczyńcę. 
Gorący pościg nie jest według mnie doskonałą komedią. Prawdopodobnie to najsłabszy film w całym zestawieniu. Mimo to oglądało się go całkiem przyjemnie, więc jego miejsce w filmach miesiąca nie jest przypadkowe. 

Zobacz też:
Filmy września!

23 października 2015

Jesienne grillowanie - #24 Coś fajnego!

Grille, ogniska, biwakowanie to dla mnie czysta przyjemność. W okresie jesienno zimowym czekam z utęsknieniem na powrót cieplejszych dni by rozkoszować się długimi wieczorami. Chłód mi jednak nie straszny, a grillować można cały rok!

Jesienny grill będzie inny od takiego letniego. Nie posiedzimy przy nim na powietrzu z piwkiem w ręku. Mimo wszystko, jeżeli mamy możliwość wyjazdu do domku na działkę to warto z niej skorzystać przed przyjściem największych mrozów. Domek nie da nam zamarznąć, a ciepłe grillowane jedzonko przywróci najmilsze wspomnienia z wakacji. Polecam spróbować!

W co należy się zaopatrzyć? W ciepłą bluzę, kurtkę, buty i rękawiczki! A także latarkę, jeśli nie ma innego źródła światła. Niestety teraz bardzo szybko robi się ciemno, ale można za to rozłożyć świeczki, które sprawią, że będzie jeszcze przyjemniej. Konieczne oczywiście jest żarełko, które chcecie spożyć, i ewentualne napoje alkoholowe, które mają także działanie rozgrzewające. ;) Ostatnim niezbędnym punktem jest dobra ekipa i wyśmienity humor. Te wszystkie punkty będą gwarancją dobrej zabawy. Zatem grillujcie! :)


Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

19 października 2015

Pięć świetnych gier planszowych, które musisz poznać!

Pisałam już kilka słów o planszówkach, a dzisiaj przedstawiam ciekawe tytuły, którymi warto się zainteresować. Według mnie każda z nich zasługuje na uwagę. Zapraszam do zestawienia!

Neuroshima HEX!

Zaczynamy z grubej rury - Polska gra logiczno-taktyczna autorstwa Michała Oracza! Niestety dość skomplikowana (przy pierwszym podejściu to wada). Oczywiście gdy pozna się zasady i rozegra parę wojen wszystko (prawie wszystko ;)) staje się jasne. Warto tej grze poświęcić więcej czasu na rozruch by cieszyć się godzinami zaciętej walki. Jest to gra znana także zagranicą. Jej wykonanie i grafika jest świetna i przypomina grę komputerową. W grudniu 2013 roku gra została wydana w jeszcze nowocześniejszej oprawie (ja posiadam wersję starszą, drugą edycję z 2008 roku).
Neuroshima HEX! polega na stoczeniu walki jedną z czterech dostępnych armii. Każda z nich ma swoją specyfikację, którą powinno się wykorzystać przygotowując konkretną taktykę w grze.  Wygrywa ten, kto pierwszy zniszczy sztab (bazę) przeciwnika, który ma 20 punktów życia.
Do podstawowej wersji gry zawierającej cztery armie (Moloch, Hegemonia, Posterunek i Borgo) wydane zostały dodatki z innymi armiami, każda o zupełnie innej charakterystyce.
Od 2 do 4 graczy. Cena około 100-130 zł.


Carcassonne

Reguły są bardzo proste, ale zabawa jest wielka. Ta gra w przeciwieństwie do Neuroshimy nie wymaga ogromnego skupienia i znajomości ogromu zasad i różnych zmiennych. Carcassonne to czysta przyjemność w nietrudnej postaci i pięknej oprawie. Wydaje mi się, że jest przystępna także dla dzieci, więc może to być zabawa dla całej rodziny (mimo tego, że starsi sami bardzo dobrze się bawią). Do gry zostało wydanych wiele dodatków, które poszerzają podstawową wersję.
Gra polega na układaniu kolejnych pól i zajmowaniu odpowiedniego terenu swoim pionkiem. W zależności od tego czy zajęliśmy zamek, drogę, klasztor czy łąkę otrzymujemy inną ilość punktów. Punkty liczą się jedynie wtedy, gdy dana przestrzeń jest zamknięta. Co więcej przeciwnik może utrudniać nam zamknięcie naszego pola albo przywłaszczyć sobie jego część. W dodatku otrzymujemy określoną liczbę pionków i musimy wiedzieć, czy dane pole warto zająć.
Od 2 do 5 graczy. Cena około 100 zł. Gra była wielokrotnie nagradzana.

Kolejka

Kolejna polska gra. Tym razem żadne sci-fi - przenosimy się do PRL-u. Nie załamuj się nawet jeśli nie lubisz historii. Ta gra sprawi, że zrozumiesz, czym jest niesprawiedliwe wyczekiwanie w kolejce albo walka o papier toaletowy! Gra polega na tym, żeby zebrać odpowiednie towary, których niestety nie starczy dla wszystkich. W dodatku inny gracz może okazać się uprzywilejowaną matką, która wyprzedzi cię w kolejce albo weźmie towar z pod lady!
Zasady nie są skomplikowane, ale rozgrywki dają dużo zabawy. Do Kolejki siada się zdecydowanie z przyjemnością.
Od 2 do 5 graczy. Cena około 100 zł.

http://www.creatika.pl/portfolios/gry_black_monk/

Munchkin

To jedyna karcianka w zestawieniu. Zdecydowałam się, że podepnę tę grę pod to zestawienie, bo naprawdę warto promować ten tytuł. Munchkin jest parodią gier RPG, ale w gruncie rzeczy polega na tym samym. Budujemy postać, walczymy z potworami i denerwujemy innych graczy. Bowiem wygrywa ten, kto pierwszy zdobędzie 10 poziom, ale nie jest to takie łatwe. W każdej chwili ktoś może uprzykrzyć nam życie i zrzucić nas prosto na poziom pierwszy. Gra jest bardzo przewrotna i nigdy nie możemy być pewni wygranej. W dodatku wszystko to utrzymane jest w zabawnej atmosferze. Bo jak tu nie wybuchnąć śmiechem, gdy ktoś rzuci na ciebie „Kaczkę Zagłady”?
Gra posiada wiele wersji. Jest m.in Munchkin z Karaibów, Cthulhu, Apokalipsa, Zombie i ich kolejne części. Niektóre gry poszerzają podstawę, a inne są oddzielną grą. Chociaż pewnie i tak da się je połączyć. Co więcej nie trudno jest dodać także swoje własne wersje kart. Wystarczy ich parę by urozmaicić grę i wywołać jeszcze większy uśmiech na twarzach znajomych. Do tej pory grałam w różne wersje podstawy (moja urozmaicona o własne karty) oraz Cthulhu. Dzięki takiej różnorodności dodatków Munchkin nigdy się nie znudzi!
Munchkin to także nazwa kota o krótkich nóżkach. Ta ciekawostka, która nie ma nic wspólnego z grą, bardzo mocno mi się z nią kojarzy. Bo Munchkin taki właśnie jest - uroczy i zabawny. Chociaż więcej w nim zabawy niż uroku, zwłaszcza, gdy posługujesz się bronią o nazwie „Pała Kultury” albo jesteś atakowany przez „Wszy łonowe”... Wszystkie karty opatrzone są rysunkiem i opisem doskonale tłumaczącym jej działanie. Oczywiście nic tu nie jest na poważnie, a sam autor zachęca by jak najbardziej przeszkadzać innym graczom i szyderczo się z tego śmiać.
Najlepiej od 3 do (podobno) 6 graczy, ale przyznaje, że grałam w dwie osoby oraz w więcej niż 6. Cena około 60 zł.

  Magiczny miecz / Magia i Miecz

Zdecydowanie najstarsza gra z tu przedstawionych. I to jest właśnie przykład na to, że genialne gry powstawały już lata temu. Osobiście grałam tylko w Magiczny miecz, ale jest to siostrzana wersja gry Magia i miecz. Wyglądają bardzo podobnie i polegają na tym samym. Jestem bardzo zasmucona faktem, że parę lat temu zagubiła mi się gdzieś ta gra lub komuś ją oddałam... Teraz bardzo chętnie bym do niej powróciła, ale Magiczny miecz nie jest obecnie nigdzie dostępny. Polecam dlatego zapoznanie się z jedną z wersji gry Magia i miecz.
W grze wybieramy postać, którą chcemy się poruszać i rozwijamy ją chodząc po kilkupoziomowej planszy. Spotykamy na swej drodze różne zdarzenia, dobre i złe postacie, a także innych graczy, którzy nie muszą być do nas dobrze nastawieni. Gra kończy się, gdy stwierdzimy, że jesteśmy gotowi stawić czoła bestiom znajdującym się w centrum planszy.
Do gry zostały wydane różne dodatki, poszerzające planszę. Jednak nigdy w nie nie grałam.
Od 2 do 6 graczy. Magiczny miecz - niedostępny. Magia i Miecz - około 200 zł.


Ciekawa jestem czy znacie którąś z podanych przeze mnie gier. Może już jest waszym ulubieńcem, a może  jakaś inną macie mi do polecenia. Piszcie!

Wpadaj na mojego facebooka i google+!

16 października 2015

Planszówki - #23 Coś fajnego!


Gry planszowe kojarzą się niektórym z żenującą, nużącą rozrywką. Kiedyś grywaliśmy w nie, bo nie mieliśmy zbyt wielu alternatyw, ale obecnie gry planszowe są wspaniałe, a ja z wielką chęcią poświęcam im swój czas. Planszówki to naprawdę coś fajnego!

Wspominamy chińczyka, monopol i inne popularne gry, w których praktycznie wszystko zależało jedynie od rzutu kostką. Często gry były bardzo proste i niekoniecznie był to nasz ulubiony sposób spędzania wolnego czasu. Oczywiście wiem, że świetne, bardzo rozbudowane gry nie są czymś supernowoczesnym i istniały także 10 czy 20 lat temu. Ale jestem przekonana, że nie wszyscy o tym wiedzą. Nawet teraz nie każdy jest świadomy jak świetne mogą być gry planszowe. Cieszę się, że chociaż część osób teraz je odkrywa i spędza przy nich fantastyczne chwile z przyjaciółmi.

Nie podaję tu konkretnych gier, które polecam, ponieważ poświęcę temu osobny wpis (tutaj). Nie jestem żadnym ekspertem, ale niejedną godzinę spędziłam na graniu, a gdy organizowane są Planszówki na Narodowym siedzę tam jak najdłużej tylko się da! Poznaję nowe, ciekawe gry, sprawdzam inne wersje gier już mi znanych, albo jakichś dodatków lub po prostu gram w coś mi znajomego w większym gronie.

Gry planszowe nadają się świetnie do spotkań w większym gronie (w przeciwieństwie do gier komputerowych, w czasie których bardzo zamykamy się na świat zewnętrzny). Planszówki często nawet wymagają od nas większej ilości graczy, bo to właśnie wtedy jest przy nich najlepsza zabawa. W dodatku w między czasie mogą toczyć się rozmowy, a ewentualne spożycie alkoholu podnosi poziom trudności. ;)

Jeśli kojarzysz gry planszowe jedynie z popularnym „chińczykiem” i myślisz, że to nie dla ciebie, to cieszę się, że to właśnie ja będę mogła wpłynąć na twoją opinię. Planszówki nie muszą być nudne! Konkretne przykłady podam już niedługo. :)
Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

12 października 2015

Ja wiem czym jest „to coś”! Odkrycie wielkiej tajemnicy!

Często powtarza się, że szuka się w drugiej osobie „tego czegoś”. Dla niektórych to banalnie proste - duże cycki, zasobny portfel albo wspólne zainteresowania. Nie wszyscy jednak w taki sposób wybierają partnerów. Dla mnie nie jest to tak oczywiste, a osoby, w których się zadurzam mogą nie mieć ze sobą nic wspólnego. Na pierwszy rzut oka.

Już dawno temu uświadomiłam sobie jak ważna jest pasja. Robienie czegoś z pasją i dzielenie się tym z innymi. Zaangażowanie się w jakąś czynność i poświęcanie się dla jej doskonalenia jej jest czymś, co przyjemnie obserwuje się u innych ludzi. Nie chodzi o to, że zakochuję się w każdym doskonałym śpiewaku czy ulicznym tancerzu. Ale prawdą jest, że są oni dla mnie bardziej interesujący. Podziwiam ludzi, którzy osiągnęli sukces i wciąż rozwijają się w tym, co kochają. Dużo przyjemniej nawet słucha się nauczyciela, który szczerze pasjonuje się przekazywaną przez siebie tematyką.

Zdarza się jednak, że obiekt naszego pożądania często traci przy bliższym poznaniu. Jeśli chodzi o bliższe relacje to muszą się zgadzać obie rzeczy - posiadanie pasji i atrakcyjny dla nas charakter. Co więcej sami nie musimy znać się na danej dziedzinie, ale warto by przynajmniej w jakimś stopniu nas interesowała. Byłoby słabo gdyby chłopak kochał disco polo i wiejskie imprezy, a dziewczyna grywała na harfie w filharmonii (no chyba, że pasuje to obojgu). Za to fajnie gdy ktoś np. maluje obrazy, a druga osoba z przyjemnością je podziwia. Dla kogoś pasją może być coś, w czym druga osoba sporadycznie weźmie z chęcią udział.

Jest to oczywiście moje subiektywne zdanie i obserwacje. Nie każdy musi je podzielać. Ale zastanów się, czy nie ma w tym odrobiny prawdy również w twoim przypadku. Osoby z pasją są bardziej interesujące. Często mogą pokazać lub nauczyć nas czegoś nowego, a w dodatku i my możemy im przekazać coś od nas i wiemy, że będą tym zainteresowani. Pasjonat zrozumie pasjonata. To bardzo proste i tym właśnie jest dla mnie to „coś” w drugiej osobie.

Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

09 października 2015

Piękna jesień - #22 Coś fajnego! (DUŻO PIĘKNYCH ZDJĘĆ)


Jesień może być na prawdę piękną porą roku! Wydaje mi się, że nie mieliśmy okazji doświadczyć tego w zeszłym roku i zaraz po lecie przyszła smutna, szara zima. Tym razem jest jednak inaczej! I chociaż parę dni postraszyło zimnem tegoroczna jesień jest ciepła i cudownie kolorowa. Aż chce się spacerować.

Nawet deszcz, który pojawia się od czasu do czasu, nie przeszkadza mi tak bardzo. Zakupiłam nowy parasol i dalej rozkoszuję się jesienią. Piękny jest czas, kiedy z drzew nie spadły jeszcze wszystkie liście, mimo tego, że większość z nich pokrywa trawniki i chodniki. Mamy teraz okazję chodzić po tych pięknych kolorowych, liściastych „dywanach”. ;)

Przespaceruj się, pooddychaj resztkami ciepłego powietrza i rozejrzyj się w koło, a dojrzysz jak jest pięknie i kolorowo. Sama się sobie dziwię, że ciągle to powtarzam, ale tegoroczna jesień naprawdę mnie zaskoczyła. Jeśli masz czas i okazję by zrobić sobie dłuższą wycieczkę możesz zaobserwować jak pięknie wyglądają lasy i parki z oddali. Dzięki temu, że drzewa są wielokolorowe tworzą się wspaniałe bryły kolorów.

Być może jesień jest taka sama, a w tym roku zmiana zaszła jedynie we mnie. Ale jeśli nawet ta teoria jest prawdziwa to i tak chciałabym zarazić cię pozytywnym myśleniem. Fajnie by było przetrwać jeszcze trochę bez wysłuchiwania narzekań wszystkich wokół. Ta jesień naprawdę jest piękna!

Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

05 października 2015

Jak (nie)skutecznie szukać pracy?

Praca, praca, praca. Każdy się z nią zetknie na jakimś etapie swojego życia. Niektórzy wcześniej, inni później, ale nikogo to nie ominie. Nie jestem najbardziej doświadczoną osobą poszukującą pracy, ale poczyniłam pewne obserwacje. ;)

Osobiście szukałam pracy od czerwca, jeszcze w trakcie studiów i przed obroną pracy licencjackiej. Początkowo wysyłałam swoje zgłoszenia tylko do prac, które bardzo mnie interesowały i dla których może mogłabym nawet zrezygnować z dalszego studiowania. Nie ma takiej opcji. ;) Wiem, że niektórzy w młodym wieku pracującą już w swoich wymierzonych zawodach. Wiem, że niektórym się udaje i są doceniani przez pracodawców. Do tego jednak trzeba wyróżniać się czymś więcej. Po jakimś czasie, gdy wiedziałam już, że wymarzone miejsce pracy na mnie nie czeka, zaczęłam szukać czegoś tymczasowego. Wysyłałam CV w wiele miejsc. Interesowało mnie prawie wszystko oprócz call center i gastronomii. Wiedziałam też, że mam znajomych pracujących w różnych knajpkach i ostatecznie mogę poprosić ich o pomoc i zająć się kelnerowaniem. Jednak nie chciałam tego teraz robić.

Po miesiącu bezowocnych poszukiwań odezwała się do mnie jedna firma. Dosłownie jedna. Właściwie można powiedzieć, że to coś w stylu call center, ale bardziej pisane. Nie chcę zdradzać szczegółów, ale po szkoleniu i tygodniu próbnym zaczęłam w końcu pracę. W tej firmie były całkiem niezłe warunki, nie najgorsze zarobki i nawet nietragiczna atmosfera. Dobijało mnie jednak coś innego - to było zwykłe naciąganie ludzi. I dokładnie tak mówiliśmy o klientach rozmawiając między sobą - co zrobić by ich jeszcze bardziej naciągnąć. Co ciekawe ilość naciągniętych klientów nie przekładała się za bardzo na moje zarobki. To normalne - ilość pracy nie przekłada się na wysokość zarobków (właściwie tak było, ale tylko w teorii). W trakcie mojego dyżuru przeprowadzałam wiele rozmów i widziałam jak dużo zarabiam dla właścicieli, przy czym na własną dniówkę potrafiłam zarobić w mniej niż godzinę.

Nie to było jednak najsmutniejsze. Najciężej było tak oszukiwać ludzi. I wiem, że to normalne w wielu firmach - liczy się na to, że ktoś nie zareklamuje produktu, albo miesza się dobry produkt z gorszym. Często nawet wprost wmawia się klientowi, że to, co mu proponujemy to jest właśnie to, o czym marzył od dawna, chociaż sami wiemy, że to najgorsze gówno. Każdy powie, że to zupełnie normalne, ale to przygnębiająca wizja. W mojej pracy, która nie była najgorsza na świecie miałam takie dni, że w ciągu godziny chciałam pięćset razy zrezygnować. Serio. Przekonana byłam, że skończę po tygodniu próbnym, później po pierwszym miesiącu, a w końcu nie wiedziałam czy zrezygnuję z niej po skończeniu wakacji, bo mam w niej przecież takie dobre warunki... 

W dodatku, jak wspominałam to była jedyna firma, która się do mnie odezwała. Chciałam pracować, chciałam uczciwie zarobić. Pracowałam legalnie, na umowę, ale nie była to uczciwa praca. Inną kwestią jest to, że można chodzić bezskutecznie na wiele rozmów o pracę. Zdarza się nawet, że wychodzimy z takiego spotkania bardzo zadowoleni z siebie i wręcz pewni, że dostanie się tę posadę, bo pracodawca już nas praktycznie na piwo zapraszał. Ale później telefon milczy. Czasem da się zauważyć, że ostatecznie zatrudnili praktycznie byle kogo. Ten ktoś nie jest od nas lepszy i nie wykazuje się niczym specjalnym. Ale ten „byle kto”, musi mieć dobrych przyjaciół. I nie boli mnie, że można gdzieś się dostać dzięki znajomościom. Jeśli ludzie mają takie same kwalifikacje to czemu nie wziąć kogoś sprawdzonego? Ale czasami ktoś szuka kogoś innego, bawi w normalną rekrutację, a ostatecznie i tak bierze znajomego, bo właściwie ostatecznie stwierdza, że mu wszystko jedno. Stary, przynajmniej szanuj obcych ludzi!

Byle jaką pracę za byle jaką pensję można mieć zazwyczaj bez większego wysiłku. Pracę za trochę większą pensję można mieć bez serca. Im lepiej oszukujesz ludzi tym więcej zarabiasz. Tym pesymistycznym akcentem zakończę dzisiejszy wywód na temat pracy. Ale wiedz, że nie zawsze jest tak źle i akurat w twoim przypadku może być lepiej.
Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

03 października 2015

LemON - #21 Coś fajnego! (DUŻO MUZYKI)

LemON to polsko-łemkowsko-ukraiński zespół, którego miałam okazję już kilka razy słuchać na żywo. Przyznaję, że początkowo ta muzyka była mi całkowicie obojętna, a wokalista miał lekko irytujący głos. ;) Nie wiem co tak naprawdę się zmieniło, ale w tej chwili bardzo doceniam ich twórczość.

Wokalista zespołu, Igor Herbut, studiował na wydziale artystycznym na kierunku jazz i muzyka estradowa. To tłumaczy jak mógł tak szybko zebrać dobrych muzyków i założyć odnoszący sukces zespół w trakcie programu Must Be the Music, który przyniósł zespołowi popularność. W ich twórczości słychać, że nie są początkującymi amatorami.
Mój pierwszy kontakt z zespołem LemON był całkowicie przypadkowy, ale gdy zobaczyłam, że grają na tegorocznym Woodstocku postanowiłam się na nich wybrać. I chociaż koncertu nie spędziłam w pobliżu sceny, uważam, że był bardzo klimatyczny. Od Woodstocku minęły już ponad 2 miesiące, a ja ostatnio przesłuchałam płyt LemONa i stwierdzam, że słucha się ich z wielką przyjemnością. Niektóre piosenki mnie oczarowały!

Zdecydowanie „Napraw” to mój numer jeden. Ale polecam zapoznać się także z innymi. Enjoy!