28 września 2015

Jak zorganizować się na studiach?

Nie jestem najlepiej zorganizowaną osobą. Często mam raczej olewczy stosunek do narzuconych zadań. Mimo to mam parę sposobów, żeby ogarnąć nawet to, co wcześniej olałam. Kalendarz to żaden nowy wynalazek, a i tak niektórzy nie umieją z niego korzystać. Mój sposób dotyczy głównie studiowania, ale można to przełożyć na szkołę, jeśli ktoś chce. Z tą różnicą, że na studiach zazwyczaj niczego się nam nie zarzuca i nie ma czegoś takiego jak wagary (bo studia są lepsze od liceum ;)).

Pierwszy tydzień studiów jest ciężki. Oczywiście taki tydzień, w którym zaczynają się już normalnie zajęcia, a nie wielkie zamieszanie i problemy z rejestracją na przedmioty. Zazwyczaj wtedy staram się być na wszystkich zajęciach (tak się staram, że dzisiaj pierwszy dzień, a ja nie wyszłam z domu).Na początku profesorowie mówią jakie jest zaliczenie, co się liczy do oceny, czy zwracają uwagę na obecność (a może ogólnie na to nie patrzą, ale premiują 100% obecności) itd. Niektórych w ogóle nie interesuje, czy chodzicie, inni robią listę na każdych zajęciach, a jeszcze inni kiedy im się zechce. Oczywiście są takie przedmioty, na które chodzi się z przyjemnością by posłuchać wykładowcy, mimo że nie jest to przedmiot obowiązkowy. Ale bywa też tak, że profesor bardzo przynudza (niestety), ale sam mówi, że przed egzaminem prześle własne notatki. I to jest przedmiot, na którym nie trzeba siedzieć co tydzień. Wiem oczywiście, że każdy sam podejmuje decyzje na co chodzić może na wszystko?) lub gdzie nie chodzić, ale są osoby, które na każdych zajęciach pytają się o listę czy zaliczenie. A wystarczyło posłuchać pierwszego wykładu.
 
Zbieram takie informacje w jedno miejsce, a obok przygotowuję najzwyklejszy w świecie spis zajęć i kratki na 15 tygodni, czyli tyle, ile zazwyczaj trwa jeden semestr. Teraz każdego dnia mogę zaznaczyć czy byłam, czy była lista, czy może zajęcia były odwołane (więc nie straciłam nieobecności). Dzięki temu wiem, że nie zaskoczy mnie trzecia nieobecność na zajęciach, na których można nie być jedynie dwa razy (z nieobecnościami miałam duży problem w liceum i gdybym wtedy pilnowała tego, żeby nie przekroczyć 50% życie byłoby piękniejsze ;) ). Obok przedmiotów piszę rodzaj zaliczenia i wtedy na pierwszy rzut oka widzę, co już jest za mną (jeśli zaliczeniem jest prezentacja lub inna praca, a nie egzamin).

Nie odkryłam nic wielkiego, a jednak jest to dla mnie niezawodna metoda. Nie muszę zastanawiać się, na których zajęciach mnie nie było i o jakie notatki mam zapytać, bo wszystko znajduje się jednym miejscu i kontroluję to na bieżąco. Jest to prosta rzecz niewymagająca żadnego wysiłku, ale znacznie ułatwiająca mi studiowanie. Spróbuj sam, jeśli jeszcze tego nie robisz.

Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

21 września 2015

Polecę dziś ciekawy film - wrzesień!

Kolejna krótka notka o filmie z danego miesiąca. Nie wszystkie miały premierę w tym miesiącu, ale wybieram te, które teraz oglądałam (albo z jakiegoś powodu przypomniałam sobie o nich i warto je wspomnieć). Pierwsze dwa zdecydowanie konieczne do obejrzenia!

Sicario

Dwugodzinny, dobry dramat kryminalny. Film co prawda jest delikatnie rozwleczony i nie utrzymuje takiego samego napięcia w każdej minucie, ale jest warty zobaczenia. Agentka FBI (Emily Blunt) bierze udział w operacji zlikwidowania bossa meksykańskiego kartelu narkotykowego. Jednak to nie wszystko, co dzieje się w tym filmie, który jest tak wielowątkowy, że można by na tej podstawie zrobić porządny serial.
Sicario miał momenty słabe, ale miał też takie, w których serce miałam w gardle, a minuty pełne napięcia wydawały mi się nieskończenie długie. Obserwujemy nie tylko walkę z kartelem narkotykowym, morderstwa, operacje policyjne, ale także tajemnice i działania na boku o dyskusyjnej moralności.
W rolach głównej także Benicio del Toro i Josh Brolin.


Snajper

Tematycznie odrobinę podobny film do poprzedniego. Tym razem jednak dzielni amerykanie nie walczą z mafią narkotykową a terrorystami. Snajper to film Clinta Eastwooda opowiadający historię kariery wojskowej i życia osobistego Chrisa Kyle'a (Bradley Cooper), najlepszego snajpera w historii elitarnej jednostki Navy SEALs. 
W filmie pokazana jest motywacja do zaciągnięcia się do wojska i kolejne odbywane misje. W między czasie snajper poznaje swoją żonę (Sienna Miller), dzięki czemu oglądamy nie tylko wydarzenia na misjach (strzelaniny, zabójstwa, także na dzieciach), ale także tragedie rodziny, kobiety i dzieci. Film zrobił na mnie całkiem spore wrażenie. Dzięki temu, że nie pokazuje jedynie życia wojennego i sukcesów żołnierza, ale także życie domowe weterana, obrazuje dany problem jeszcze lepiej. Chociaż już w trakcie misji widać, że nie jest to łatwa rola. A żołnierzem jest się do końca życia. Całkiem trafnie pasuje tu dość zabawne zdanie „co się zobaczy, nie da się od zobaczyć”.
Jako ciekawostkę dodam, że w filmie występuje prawdziwy żołnież Navy SEALs Kevin Lacz, który był nie tylko konsultantem podczas produkcji filmu, ale także uczył Bradleya Coopera obsługi karabinu snajperskiego. Ponadto Kevin służył wraz z Chrisem Kyle'm (tytułowym snajperem) w Iraku...

Diabeł

Ostatni film w tym miesiącu to coś na rozluźnienie tej ciężkiej atmosfery (mimo, że jest to horror). Diabeł to bardzo klaustrofobiczny film, 95% fabuły rozgrywa się w zamkniętej windzie. Zostaje tam uwięzionych pięcioro przypadkowych osób. Wydawało by się, że jedyne co im grozi to upadek. Nic bardziej mylnego! Każdy z nas może mieć coś na sumieniu i nie wiemy, kiedy zostaniemy z tego rozliczeni.
Film ogląda się z zainteresowaniem. Nie ma tu abstrakcyjnych potworów biegających za drętwymi bohaterami. Nie wiadomo skąd nadchodzi zło i co się za nim kryje. Mała przestrzeń windy powoduje, że jeszcze bardziej chcemy wiedzieć, co tam się dzieje. Zwłaszcza, gdy ludzie zaczynają ginąć...
Diabeł bardzo mnie wciągnął i chociaż nie był zrealizowany na jakimś wybitnym poziomie uważam, że warto wziąć go pod uwagę wybierając film na wieczorny seans.

Ciekawa jestem jakie wy filmy oglądaliście w tym miesiącu. Możecie polecić coś w komentarzu, chętnie poczytam. A może widzieliście już tytuły, które tu przedstawiam? Piszcie! :)

14 września 2015

Czy zwykłe podpaski mogą konkurować z Always Ultra? #jestem kobietą

Wiem, że temat tego wpisu jest co najmniej dziwny, ale mam przyjemność brać udział w projekcie Always, dzięki któremu mogę zrobić test podpasek taki jak w reklamie. Postanowiłam podzielić się tym na blogu. Nie jest to artykuł sponsorowany i mogę tu napisać co mi się tylko podoba.

Nie chciałam jednak przeprowadzać testu, którego wynik jest oczywisty. Always Ultra są lepsze od zwykłych Always Classic, które są jedynie zbitą „watą” (masa celulozowa). Always Classic są też grubsze, czyli mniej komfortowe. Always Ultra natomiast mają specjalną substancję żelującą, która zatrzymuje wilgoć i zamienia ją w żel. Chciałam jednak sprawdzić, jak sprawdzą się zwykłe, tanie podpaski. Ponieważ nie lubię płacić jedynie za firmę, a często tańsze produkty są równie dobre. Warto wziąć to pod uwagę.


Co więcej, prywatnie dodam, że tanie produkty tego typu są równie komfortowe i sprawdzają mi się identycznie jak te z wyższej półki. Mamy inne czasy i nie trzeba wydawać kupy kasy by otrzymać coś dobrego. Teraz tańsze mogą być wręcz identyczne. A za niższą cenę dostajemy zazwyczaj większą pojemność. Muszę jednak przyznać, że pudełko, w którym otrzymałam podpaski do testowania pachniało przepięknie. Always może być pewnie z powodzeniem używane jako odświeżacz do szafy czy szuflady. ;)


Wybrałam jedną podpaskę Always Ultra (po lewej), standardową Always Classic (po prawej) oraz zwykłą, tanią podpaskę (po środku). Skorzystałam z bibułek i saszetek z płynem dołączonych do zestawu testowego. Płyn niestety nie ma oszałamiającego niebieskiego koloru jak w reklamach, więc nie jest tak doskonale widoczny. Mimo to rzuca się w oczy, z której podpasek płyn wyciekał. Najpierw sprawdziłam dwie podpaski Always, bo chciałam największą niespodziankę zostawić na koniec.



Wynik mówi sam za siebie. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że Always Ultra  nie przecieka. A w kwestii taniej podpaski nie muszę chyba nic więcej dodawać. Przypominam jeszcze, po lewej znajduje się podpaska Always Ultra, na środku zwykła, tania podpaska, a po prawej Always Classic.


Dla porównania zamieszczam także zdjęcie grubości tych podpasek. Jak już wyżej pisałam Always Classic odbiegają grubością od reszty, ale tanie podpaski są identyczne jak Always Ultra. Co więcej ta najtańsza podpaska jest pokryta specjalną miękką powłoczką zwiększająca komfort użytkowania. W przypadku Always Ultra trzeba zapłacić dodatkową cenę za Always Ultra Sensitive. Najtańsza podpaska jest z „natury” sensitive.


Mam nadzieję, że nikogo nie zraziła taka tematyka. Zwłaszcza, że jest to coś całkowicie naturalnego dla części populacji. ;)

07 września 2015

Kocham kozy ma pół roku! (DUŻO LINKÓW)

Nic wielkiego się w moim życiu nie zmieniło, blog nie zawojował świata. A ostatnio zamiast więcej czasu mam go mniej. I niestety nie zrobiłam tego co chciałam zrobić, a wiele wpisów czeka na dopracowanie. Spróbuję to jednak nadrobić, a teraz zaprezentuję zestawienie najpopularniejszych wpisów tego półrocza. Zapraszam!

Niekwestionowany numer 1:

Dlaczego nie boję się kupować na Allegro (chociaż nie zawsze lubię)?

 

Kolejne dwa miejsca zajął Woodstock:

BRUDstock? Cala prawda o WOODSTOCKU! #lovewoodstock

 

Jak przeżyć Woodstock za 150 zł? #lovewoodstock

 

Numer 4 to spokojny, zupełnie nieplanowany wpis:

Gdy spędzasz weekend na wsi...

 

Miejsce w piątce zamyka jeden z moich pierwszych wpisów: 

Szepty "Żywych trupów" (słuchowisko) - #2 Coś fajnego!



Wyróżnienie należą się dla jeszcze dwóch wpisów, które deptały pierwszej piątce po piętach! Co mnie cieszy to także wpisy z Coś fajnego:

Shameless - #5 Coś fajnego!
DIE UNDERWOOD - #14 Coś fajnego! (DUŻO ZDJĘĆ I MUZYKI)


Chciałabym w najbliższym czasie zrobić też przegląd tekstów, które nie zyskały takiej popularności na jaką, według mnie, zasługują. To będzie oczywiście czysto subiektywne. Zbiorę te wpisy, które uważam za szczególnie godne polecenia. Dziękuję za pierwsze pół roku. Pamiętaj, żeby wejść też na mojego facebooka i google+!

Zdjęcie pochodzi z www.freeimages.com.

04 września 2015

PolskiBus - #20 Coś fajnego!

To nie jest wpis sponsorowany, chciałam jedynie powiedzieć o firmie, z którą mam dobre doświadczenia. Zaznaczę od razu, że z PolskiegoBusa korzystam okazjonalnie. Nie jestem osobą, która jeździ nim regularnie np. z miejsca studiowania do rodzinnej miejscowości. 

Do tej pory korzystałam z PolskiegoBusa już kilkukrotnie i za każdym razem jego usługa spełniała moje oczekiwania. Co więcej korzystałam z biletów zniżkowych, dzięki którym mogłam za bardzo niską cenę, dosłownie paru złotych, pojechać w różne miasta Polski. 

Nie wiem od czego to zależy, ale na niektórych trasach dostawałam także jakiś drobny deser. Zdarzyło mi się nawet, że w drodze do Krakowa dostałam bułkę, sok, herbatniki i lody. A to wszystko w cenie biletu, za który płaciłam 5 zł! Nie wiem na jakiej zasadzie jest to opłacalne dla firmy, ale sama się cieszę, że mogę korzystać z takich okazji. 


PolskiBus często na swojej stronie na facebooku ogłasza promocje na różne trasy. Kolejny raz powtarzam, że mój wpis nie jest reklamą, ale osobiście polecam śledzić tę stronę by móc wyskoczyć sobie nawet na jeden dzień do innego miasta. Dla mnie to duża przyjemność.

Słyszałam co prawda o niezadowolonych klientach i pewnie PolskiBus popełnia czasem błędy. Ale z mojego doświadczenia piszę - nie mam mu nic do zarzucenia. ;)

Artykuł niesponsorowany.

Zapraszam także do wpisu na temat moich doświadczeń z Allegro.