02 lipca 2015

☼ Niezbędnik wakacyjny! ☼

Pierwszy lipcowy wpis musi dotyczyć wakacji! Wiem, że niektórzy już powyjeżdżali, ale inni być może planują coś dopiero w drugiej połowie lata. Mimo wszystko zapraszam do zapoznania się z moim małym poradnikiem, co zabrać ze sobą na wakacje. Niektóre rzeczy dotyczą bardziej biwakowego wyjazdu, ale myślę, że wszystkim można się zainspirować.

1. Mokre chusteczki i/lub żel antybakteryjny
Przydadzą się w wielu miejscach. Nie tylko, gdy wyjeżdżamy pod namiot. Małą paczkę mokrych chusteczek można mieć zawsze w torebce lub plecaku i chociażby wytrzeć nią twarz w ogromne upały. Ja zabieram zawsze dużą paczkę chusteczek dla niemowląt - są po pierwsze tańsze, ale ja naprawdę tyle ich zużywam.

2. Małe pojemności, uniwersalnych kosmetyków
Małe pojemniczki można w wielu miejscach kupić, ale ja po prostu pozbierałam pojemniczki po różnych próbkach i teraz przelewam w to szampon lub żel. Nie ma co brać pełnowymiarowych butelek i mało tego, że nosić zbędny ciężar i zajmować sobie miejsce w walizce, to jeszcze ryzykować, że cała zawartość wyleje nam się w podróży. Czasami tylko, zamiast małych buteleczek, zabieram ze sobą jakąś końcówkę kosmetyku, wtedy wiem też, że mogę go całego zużyć i nie wracać z pustym pojemnikiem.
Warto też pomyśleć, co jest tak naprawdę niezbędne na tygodniowy wyjazd. Nie musimy pakować miliarda kremów, odżywek i peelingów. Zróbmy sobie przerwę od tego nieustannego kosmetykowania się. ;) Dla mnie np. koniecznością jest zabranie odżywki do włosów, w przeciwnym wypadku mam okropne siano na głowie. Ale już obojętne mi czym je wcześniej umyje, albo czy żel pod prysznic pożyczę od faceta. Zamiast kremu od każdej części ciała biorę jeden, najczęściej krem do rąk, który używam do wszystkiego, jeżeli już mam taką potrzebę.
Przed wylaniem i otwarciem kosmetyków też można się ochronić - wystarczy zakleić nakrętki taśmą klejącą. ;)

3. Torba izotermiczna
Zawsze! Czy to pod namiot by nie ugotować całego żarcia, czy na jakikolwiek inny wyjazd by donieść na plażę chłodne napoje. Niezbędnik na lato!

4. Dmuchana mata/mata samopompująca się
To mój hit zeszłego lata, a może już dwóch lat? Jeśli chodzi o wyjazdy typowo biwakowe, albo o miejsca, w których nocujemy na podłodze, bo i tak się przecież zdarza, to nie żadne karimaty i dmuchane materace, a dmuchana mata, która łączy w sobie najlepsze cechy obu tych wynalazków. Karimata jest dla mnie za twarda, właściwie to chyba nigdy tak na samej karimacie nie spałam. Natomiast materace są cudowne! Jeżeli oczywiście nie są dziurawe, co bardzo rzadko się zdarza. Co prawda materac to nie jest jakiś ogromy wydatek, nawet jeśli traktuje się go jako jednorazową rzecz, ale wolę zabrać coś pewnego niż którejś nocy obudzić się na gołej ziemi... Tak więc dmuchane maty, które wielkością przypominają karimatę i są równie lekkie, są czymś dla mnie niezastąpionym. Teoretycznie są one samopompujące się i chociaż nie zawsze mi się to sprawdza, nie sprawia mi problemu napompowanie czegoś tak małego. A mimo niepozornej grubości są naprawdę wygodne! Może odstraszać jedynie cena (w niewielu miejscach znajdzie się coś poniżej 100zł), ale nie jest to jakiś kosmiczny wydatek za coś tak fajnego, co służy na lata.
Na swojej macie zdarzało mi się nawet czasem ćwiczyć w domu. ;)

5. Turystyczna mini butla gazowa
Kolejna typowo biwakowa rzecz, ale to było prawdziwe odkrycie. Na mój pierwszy Woodstock zabrałam ze sobą chyba najmniejszą butlę gazową do napełniania i chociaż to już był fajny bajer okazało się, że można mieć coś lepszego. Malutkie, jednorazowe butle gazowe, na które zakłada się palnik i można działać. Jest co naprawdę niewielka rzecz, w dodatku bardzo lekka i starcza na cały wyjazd dla kilku osób. Co prawda wodę gotuje się na tym dość długo, ale już podgrzać coś ze słoika można bardzo szybko. Tak więc w miejsca, gdzie nie zawsze można zrobić np. ognisko, polecam takie małe turystyczne kuchenki gazowe. Warto wiedzieć też, że nie wszędzie można te butle stosować. Chociażby wyżej wspomniany Woodstock zabrania ich. Ale na szczęście festiwalowe pole jest tak wielkie, że wystarczy nie być w samym centrum i róbta co chceta. ;) Jeszcze jedna bardzo ważna rzecz! Zawsze trzeba uważać przy gotowaniu czy podgrzewaniu czegokolwiek. Jest to jednak otwarty ogień, gaz, upał, wiatr, a w lato często szumi alkohol - należy zachować ostrożność.

6. Mgiełka do ciała
Początkowo zapomniałam o tym, jakże ważnym punkcie. Niekoniecznie chodzi mi o takie zapachowe mgiełki, chociaż i to jest przyjemne, tylko o najzwyklejszą wodę, którą możemy spryskać swoją twarz i ciało, gdy upały są nie do zniesienia. Nie jest to aż tak bardzo niezbędna rzecz, ale uwierzcie, że zdarzają się chwile, gdy błaga się o taką mgiełkę. I to koniecznie musi być mgiełka, nie zwykły spryskiwacz, który całkowicie cię zmoczy, a delikatna mgiełka. Ja wykorzystuję po prostu buteleczkę po zużytej mgiełce zapachowej. Istnieją też wody termalne, ale mi na to szkoda kasy. Zwykła woda jest spoko!

To moje niezbędniki na letnie wyjazdy. Oczywiście w zależności od miejsca i długości pobytu, zabieram różne rzeczy. Mam nadzieję, że kogoś zainspiruję, a być może i mi ktoś coś jeszcze doradzi. Teraz pozostaje już tylko spakować się i wyruszyć w podróż! Powodzenia! ☼

Zdjęcia pochodzą z www.freeimages.com.

Wpadaj na facebooka i google+!

6 komentarzy:

  1. Żele i chusteczki zdecydowanie, od paru lat nigdzie się bez nich nie ruszam. Przydają się w najmniej oczekiwanych sytuacjach ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mgiełka do ciała i pomadka ochronna do ust to moje must have! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, pomadka ochronna! Ale to cały rok, nie tylko latem :)

      Usuń
  3. ...i jeszcze zagłówek na czas długiej podróży autokarem lub pociągiem!
    zapraszam do mnie, weirdbl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, teraz dużo taki dmuchanych zagłówków nawet. Nigdy tego w sumie nie potrzebowałam, zawsze znajdzie się coś pod głowę, jeśli trzeba. Nie jest to dla mnie jakaś konieczna rzecz do zabrania, zwłaszcza, gdy liczymy każdy kilogram, który później będziemy dźwigać ;) Ale na bardzo długą podróż autobusem pewnie spoko. Chociaż z drugiej strony, gdy jechałam ponad 30 godzin do Hiszpanii to miałam ze sobą zwykłą poduszkę. :)

      Usuń
  4. Niestety w tym roku się nigdzie nie wybieram, ale marzy mi się odwiedzić Hiszpanie :)
    Wiem jedno - na 100% zabiorę mnóstwo mini kosmetyków :D

    OdpowiedzUsuń