Szum, szał, krzyki, ryki, śmiechy, chichy, memy! A ja... jestem chyba jedyną osobą, która rozumie tę kampanię inaczej. Pisałam już o czasie, który przelatuje nam przez palce i wydaje mi się, że jestem jedną z niewielu osób wśród moich rówieśników, które zdają sobie z tego sprawę...
Internety oburzyły się widząc tę kampanię. „Niesłusznie atakuje kobiety, które nie mogły lub nie chciały mieć potomstwa!”, „ Kobiet nie stać na wyjazdy, o których mówi kampania, a co dopiero na dzieci!”, „Przecież takim kobietom-karierowiczkom żyje się doskonale, czemu chcą wpędzić je w poczucie winy?!”, „Nie wszystkie kobiety marzą o tym samym!” - krzyczały. A moja pierwsza myśl, gdy usłyszałam tę kampanię „Powinnam zostać ich twarzą, przecież o tym ciągle mówię!”. Myślę, że większość osób niewłaściwie ją zinterpretowało. W dodatku kampania wywołała chyba największe oburzenie tych, do których w ogóle nie była skierowana.
Nie jestem 40- czy 50-latką, która podróżując i robiąc karierę nie zdążyła zajść w ciążę. Kampania Fundacji Mamy i Taty nie jest do nich skierowana. Chyba, że naprawdę miałaby na celu upokorzenie i zasmucenie tych osób. Kobiet, które marzyły o dziecku, ale zorientowały się o tym, gdy było już za późno... Czasami niektóre z nich podejmują jeszcze walkę o potomstwo i ponoszą (nawet kilkukrotnie) porażkę, która może zostawić naprawdę poważny ślad na ich psychice. Ale tak, napisałam, że za późno się zorientowały, że marzą o dziecku. Za późno „obudziły się”, że to już czas. Bo czas minął, biologia niestety nie czeka.
Ja odczułam, że ta kampania ma młodym kobietom uświadamiać właśnie, żeby nie przespać swojej szansy. Nikt nie sugeruje, że każdy musi mieć dziecko. Nikt nie sugeruje, że kobiety, które wybrały inne drogi są gorsze! Nikt nie sugeruje, że trzeba mieć dziecko od razu po liceum, po dwudziestce czy w czasie studiów... I nikt nie mówi, że to łatwe.
Rozumiem wszelkie obawy o finanse, o opiekę nad dzieckiem, o odpowiedzialnego partnera, o mieszkanie, kredyty, czas wolny... Ale słuchając wielu ludzi widzę przed oczami jedynie wymówki. Gdy ktoś pragnie potomstwa, a nie zmienia nic w swoim życiu by mieć je chociażby za parę lat (jeśli teraz nie może), to ja nie wiem, czego on oczekuje. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że są różne bardzo trudne sytuacje albo choroby... Ale nie o nich najczęściej mowa! Ja, jako osoba, która w marzeniach ma garstkę dzieci, zaczynam się już powoli orientować jak wygląda życie matki. Nie mówię, że jest kolorowo, nie mówię, że jest wiele pomocy, nie mówię, że nie będę kiedyś na te marzenia klnąć, nie mówię, że każde dziecko będzie miało miejsce w przedszkolu, nie mówię, że pomogą nam dziadkowie ani że pensja męża pozwoli mi bezstresowo wychowywać dzieci w domu, ale wiem, że da się. I w mojej głowie powoli układa się to w rzeczywisty plan.
Moje rówieśniczki najczęściej łapią się za głowę, gdy mówię, że chciałabym mieć już dzieci. To oczywiste, że teraz jeszcze ich nie będę miała, ale tak, chciałabym i nie uważam tego za nic dziwnego. Z lekką, nieukrywaną zazdrością patrzę na młode matki. 23 lata to już dość późno dla niektórych, zwłaszcza dla naszych babć. ;) Na studiach słucham koleżanek, które mówią, że nie mają teraz czasu na dzieci, bo muszą jeszcze tyle rzeczy zrobić zanim w ogóle pomyślą o ciąży. A dla mnie to stresujące planować tyle rzeczy przed nią! Przecież nie chcę rodzić „staro”, nie chcę krzywdy dziecka ani niebezpiecznej dla mnie ciąży! Nie chcę zorientować się, że zbliżam się do 40 i jest już za późno... I od dawna zdawałam sobie z tego sprawę: nie chcę być kobietą z tego spotu...
Moje rówieśniczki najczęściej łapią się za głowę, gdy mówię, że chciałabym mieć już dzieci. To oczywiste, że teraz jeszcze ich nie będę miała, ale tak, chciałabym i nie uważam tego za nic dziwnego. Z lekką, nieukrywaną zazdrością patrzę na młode matki. 23 lata to już dość późno dla niektórych, zwłaszcza dla naszych babć. ;) Na studiach słucham koleżanek, które mówią, że nie mają teraz czasu na dzieci, bo muszą jeszcze tyle rzeczy zrobić zanim w ogóle pomyślą o ciąży. A dla mnie to stresujące planować tyle rzeczy przed nią! Przecież nie chcę rodzić „staro”, nie chcę krzywdy dziecka ani niebezpiecznej dla mnie ciąży! Nie chcę zorientować się, że zbliżam się do 40 i jest już za późno... I od dawna zdawałam sobie z tego sprawę: nie chcę być kobietą z tego spotu...
Założyłam sobie dawno, że do 30 będę miała pierwsze dzieci. Mówiłam też (pisałam tu, choć to zupełnie inna strona macierzyństwa...), że już teraz czuję, że mogłabym zostać matką. Ale na to zdecydowanie nie pozwala mi status społeczny. Założyłam, że unormuje się on w ciągu tych paru lat po studiach i zostanę w końcu matką, niezależnie od wielu czynników (nie muszę mieć willi, nie muszę wyjeżdżać do Paryża, moje dziecko nie musi chodzić do prywatnych szkół i mieć samych prywatnych nauczycieli). Uważam to za taki „ostateczny” plan, zakładający limit górny, którego nie mogę przekroczyć. Ale mogłoby być całkiem fajnie, gdyby życie zaskoczyło mnie realizacją jego odrobinę wcześniej. ;) Wiem, że wszystko jeszcze wielokrotnie do tego czasu może wywrócić mi się do góry nogami. Nie zakładam jednak mieszkania pod mostem, więc nie będzie tak tragicznie. ;)
Jasne, że teraz dzieci to najczęściej przypadek, a młode dziewczyny już nie myślą, czy dadzą radę, tylko jak dadzą radę. I może w tym szaleństwie jest metoda - iść na żywioł. Nie każdy jednak wierzy, że dzieci naprawdę nie niszczą życia, a mogą je wzbogacać. Nie ma limitu wieku na zwiedzanie świata, na szaleństwa, na przygodę życia, a także na sukcesy zawodowe. Jest jednak ograniczenie wieku dla kobiet na zostanie matką. I młode osoby powinny o tym wiedzieć. Nie muszą już teraz chcieć dziecka. Ale jeśli myślą o nim powinny brać je pod uwagę w realnych planach, a nie „kiedyś”. Bo kiedyś możesz nie zdążyć...
Nie odkładaj macierzyństwa na potem...
Dokładnie. W tym ferworze emocji nad tą kampanią chyba umknął jej przekaz: można nie zdążyć. Teraz tyle się mówi o spełnianiu marzeń, ludzie tak się wzajemnie motywują, działają, podbijają świat, ale to jedno marzenie akurat jakoś zawsze zostaje w sferze dalekich planów. Cieszę się, że są kobiety które myślą tak jak Ty :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w 100% :)
OdpowiedzUsuńTa reklama to apel do młodych, do tego aby żyć czymś więcej niż tylko karierą i pieniędzmi.
Jak widać nie wszyscy zrozumieli przekaz.
Myślę, że problem jest bardziej złożony, niż tylko nadążanie za zegarem biologicznym. sama urodziłam w wieku 30 lat i to nie dlatego, że robiłam karierę. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, kiepskie były płace, a gdy juz urodził sie nasz syn, dużo chorował i wyczerpałam limit zwolnień na dziecko. Urodzić to tylko połowa realizacji planów, ta czasem łatwiejsza...
OdpowiedzUsuńProblem zdecydowanie jest dużo bardziej złożony, wyraziłam tylko moje zdanie i dodałam 3 grosze do tego, co się teraz dzieje w internecie :P Nie sposób zaprezentować takiego tematu z każdej perspektywy, bo ile osób, tyle punktów widzenia.
UsuńMyślę, że żaden spot nie przekona tych nieprzekonanych. Właśnie to jest piękne w naturze, że niektórzy chcą mieć dzieci jak ty, czy ja, a inni świadomie z tego rezygnują.
OdpowiedzUsuń