Ciężko zabrać się do pisania, gdy pogoda sprzyja jedynie jedzeniu lodów i rozpuszczaniu się na leżaku. Chociaż ostatni „leniwy post” bardzo przypadł Wam do gustu. Mimo wszystko, koniecznie chcę napisać o „czymś fajnym”! A w tym tygodniu będzie to puszczanie latawców! :)
Zachciało mi się tego już jakiś czas temu. Zobaczyłam w sklepie latawiec i postanowiłam, że na pewno poszukam mojego latawca z dzieciństwa i wypuszczę go w świat. Może nie dosłownie wypuszczę, aczkolwiek pamiętam, że kiedyś mi się to udało. Wieki temu, gdy puszczaliśmy z rodziną duży latawiec, a był do tego naprawdę idealny wiatr, wypuściłam go przypadkiem z ręki, a latawiec poszybował do chmur i przepadł. Mimo wszystko uważam to za całkiem fajne wspomnienie, chociaż brat, który był właścicielem owego latawca, nie był zadowolony. ;)
Niezależnie od tego, ile macie lat - zróbcie sobie któregoś dnia taki spacer lub piknik, na który zabierzecie ze sobą latawiec. W sklepie to koszt kilkunastu złotych, a radość może być ogromna. Przynajmniej dla mnie taka była. Na szczęście, mimo mieszkania w stolicy, nie muszę wyjeżdżać za miasto by bawić się w takie rzeczy (bo Warszawa jest fajna!). Poszłam na Fort Bema i oddałam się tej spokojnej rozrywce. To może i głupotka, ale dla mnie satysfakcja i radość była ogromna. Polecam, bo latawce to naprawdę coś fajnego. ;)