Na wstępie powiem, że chciałabym raz w tygodniu pisać krótko o tym, co polecam, co mnie w jakiś sposób zainspirowało albo bez czego nie wyobrażam sobie życia.
W tym tygodniu będzie to film. Ask me anything (w wersji roboczej Undiscoverd Gyrl i plakat z tym tytułem bardziej mi się podoba) mówi o nastolatce, która nie do końca wie jeszcze czym chce się zajmować w przyszłości i ma pewne problemy rodzinne: matka ma innego faceta, a ojciec jest alkoholikiem. Bohaterka przerywa szkołę na rok i zakłada bloga, w którym dzieli się najintymniejszymi szczegółami ze swojego życia. A jest ono całkiem ciekawe. Dziewczyna łatwo wdaje się w romanse, także ze starszymi mężczyznami. I bywa dość perfidna w swoich czynach.
Z opisu wydaje się, że film jest banalną komedią o współczesnych nastolatkach (podobną myśl mam też, gdy widzę drugi plakat - poniżej). Jednak kryje się za tym coś więcej. Nie wiem czy dobrym pomysłem była taka konstrukcja filmu, w której zupełnie inne emocje do głównej bohaterki odczuwa się jedynie w ostatnich dwóch minutach seansu. Obawiam się, że nie wszyscy dadzą temu tytułowi tyle czasu... Traktowałam ten film jako lekką komedię (?), w której dziewczyna niszczy sobie życie, ale to kompletnie nie moja sprawa. Ona wydawała się bardzo zdeterminowana, żeby tak postępować, więc... wisiało mi to. Ostatnie minuty dają do myślenia.
Ask me anything powstało na podstawie książki (napisanej swoją drogą przez reżysera). W filmie główną rolę gra młoda aktorka Britt Robertson, a partnerują jej m.in. Justin Long, Martin Sheen i Christian Slater. Britt daje radę, jest przekonująca, a ile razy się w tym filmie całowała to nie zliczę. Lubię ją, widziałam z jej udziałem chociażby fajny The First Time (to kolejny tytuł, który na pierwszy rzut oka wygląda na coś bardzo banalnego) oraz cudowny serial Druga szansa.
Poniżej możecie zapoznać się z trailerem do filmu Ask me anything.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz