11 marca 2015

Mój nauczyciel to psychopata! Komentarz do filmu Whiplash

Nie wiem czy jest jeszcze ktoś, kto jest zainteresowany tym filmem, a go ciągle nie oglądał. Mimo wszystko zapraszam do przeczytania mojej opinii i komentarza. 
Przede wszystkim gratuluję Simmonsowi Oscara, kibicowałam mu!
Whiplash jest dobry i bardzo mocny. Całkowicie zgadzam się z komentarzem z plakatu „intensywny do bólu”. Jest idealny. To film bardzo emocjonalny, a ból odgrywa tam dość znaczącą rolę.

Młody perkusista dostaje szansę by grać w orkiestrze u najlepszego profesora w szkole. Tak się wydaje na początku... Nauczyciel jest perfekcjonistą, za każdy mały błąd może wyrzucić cię z zajęć. Możesz wylecieć nawet gdy nie popełniłeś błędu, ale nie jesteś pewny swoich umiejętności. Nie zawsze jednak wylatują uczniowie - czasami latają krzesła... Długo myślałam, że profesor jest agresywny, ale mimo wszystko skuteczny. Jeśli chcesz uczyć się pod jego nadzorem musisz to tolerować. Wydawało mi się, ze znam ten typ – chcąc osiągnąć jak najlepsze wyniki posuwa się do przemocy psychicznej czy fizycznej. Ale nie postać, którą grał Simmons. On był prawdziwym psychopatą. Jego zachowania nie można tłumaczyć tym, że chciał by uczniowie dążyli do doskonałości. On uczył, żeby móc być agresywnym. Sprawiało mu to przyjemność i satysfakcję. Potrafił wykorzystać każdą słabość swojego ucznia. Zaledwie dodatkiem do tego był jego słuch i umiejętności. Zabrakło mu za to profesjonalizmu. A początkowo mi naprawdę imponował! Myślałam, że jest ostrym profesorem, którego uczniowie w młodym wieku stają się najwspanialszymi muzykami. A on był zaledwie psychopatą gnębiącym utalentowane, wrażliwe na muzykę osoby. 

W filmie podobał mi się też Andrew (Miles Teller). Fajny uczeń, fajnie grał (tym bardziej, że perkusja to ciekawy instrument!). Czekałam kiedy w końcu jebnie temu procesorowi... Przyznaję, że lubię tego aktora i już przed Wiplash'em śledziłam jego filmografie (polecam m.in. Two Night Stand!). Uwielbiam go, a jego twarz przypomina mi młodego Sylwestra Stallone.

Muzyka też była świetna a ja marzyłam by oglądać ten film słuchając muzyki na żywo. Posłuchajcie sami.
Wracając do nauczyciela: zwłaszcza ostatnie sceny potwierdzają według mnie moja tezę. On chciał być czyimś mentorem by móc go udupić dla swojej satysfakcji. Każdy sukces i powodzenie wychowanka zaskakiwały go. I chociaż w momencie osiągnięcia sukcesu chciałby pewnie towarzyszyć swojemu uczniowi, nie wiem czy ktokolwiek chciałby mieć przy sobie taką osobę jak on.

A co by było gdyby tacy nauczyciele w ogóle nie istnieli? Gdyby wszyscy karmili nas tylko dobrym słowem, czy pokonywalibyśmy swoje granice? Nie mówię tu oczywiście o tym, że każdy powinien lać nas za wszystko. Ale czy ci najwięksi nie dokonali swoich czynów pod presją? Na przekór wszystkim? Pytanie też, czy ci którzy zrezygnowali, poddali się tej presji byli przegranymi, którzy nigdy by do niczego nie doszli? Czy tacy gnębiciele uciszyli kilku geniuszy naszego świata? Myślę, że jest to bardzo prawdopodobne, wielu jest ludzi o delikatnej psychice, zwłaszcza wśród artystów. Chociaż część osób powie pewnie, że jak ktoś miał coś osiągnąć to i tak to osiągnie. Ale czy na pewno? Słowa potrafią bardzo demotywować i nie każdy jest w stanie stawić czoła „tyranowi”.

Moja konkluzja jest oczywiście banalna, nauczyciel powinien raczyć dobrym i złym słowem. Wszystko zależy od sytuacji i od osoby. Powinien jednak dawać nadzieję, bo ta potrafi kiełkować kilka lat by ostatecznie doprowadzić do sukcesu.

A Whiplash'a polecam całym sercem, bo to dzieło doskonałe. Poniżej trailer.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz